Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 2 maja 2024, 11:12

Wielka nostalgia i wielki ból zębów. „Słowackie GTA” to oldskulowy chłam, który ubawił mnie do łez

Zastanawiacie się, dlaczego powstaje tak mało produkcji w stylu GTA? Vivat Slovakia doskonale pokazuje, że lepiej nie porywać się na to, jeśli nie masz naprawdę dużego studia… które wie, jak w ogóle robić gry.

Niby człowiek wiedział, a jednak się łudził. Niby było to do przewidzenia, a jednak i tak jestem zszokowanym Pikachu. Każdemu zdrowemu na umyśle człowiekowi wystarczyło obejrzeć zwiastun Vivat Slovakia – albo chociaż rzucić okiem na screeny – żeby zorientować się, iż można będzie znaleźć tutaj wszystko, tylko nie dobrą grę. Ja zdrowy na umyśle najwyraźniej nie jestem, bo pobiegłem zagrać, gdy tylko wybiła godzina premiery – a teraz przychodzę z płaczem. Płaczem ze śmiechu.

Piłka nie do obronienia

Od razu rozprawię się z dwiema naczelnymi liniami obrony, których używa się w podobnych przypadkach:

  1. „bo grę zrobiło małe studio” – jeśli jesteś małym studiem, rób małe gry. Nie porywaj się na MMO. Albo, jak tutaj, na GTA;
  2. „bo to wczesny dostęp” – są granice tego, w jak złym stanie można wypuścić grę w Early Accessie. Vivat Slovakia przekracza wszystkie.

Zacznijmy od czegoś prostego – optymalizacji. Mam RTX-a 2080, gra zaproponowała mi ustawienia graficzne z pogranicza niskich i średnich. Wiedziony przeczuciem, postanowiłem ich nie zmieniać. Bardzo słusznie. Płynność animacji wynosiła u mnie przeciętnie 20-30 klatek na sekundę, a do tego obraz nieustannie przywieszał się, gdy program rozpaczliwie doczytywał dane z dysku SSD, mając wielkie trudności z nadążeniem za moją leciwą Skodą mknącą ulicami Bratysławy.

Na animowanie cutscenek nie wystarczyło pieniędzy (a może umiejętności?), są tylko statyczne ujęcia z ruchomą kamerą – i każdy kadr wygląda równie okazale jak ten. Przynajmniej dialogi brzmią naturalnie.Vivat Slovakia, Team Vivat, 2024.

Właśnie, ulicami… optymalizacja staje się jeszcze śmieszniejsza, gdy odniesiemy ją do jakości grafiki. Naprawdę nieznacznie tylko przesadzę, jeśli powiem, że wyglądem Vivat Slovakia może stawać w szranki z GTA III i oryginalną Mafią. Jasne, modele samochodów mają więcej szczegółów, a zasięg rysowania jest większy… aczkolwiek to ostatnie wcale nie działa na korzyść opisywanej tu produkcji.

Wyobrażam sobie, że Bratysława z połowy lat 90. (krótko po upadku komuny i rozpadzie Czechosłowacji) mogła być miejscem szarym, burym i ponurym – ale chyba nie aż tak?! Ciągle mijamy prawie takie same budynki, składające się z paru wielokątów na krzyż i oblepione nieładnymi teksturami, a widok na panoramę miasta, który rozpościera się z mostów na Dunaju, jest wprost straszny. Grozę dopełniają paskudna woda i roślinność.

Myślicie, że pan władza coś mi zrobi, jeśli ukradnę ten samochód na jego oczach? Albo potrącę pieszego? Gdzieżby, policja w Bratysławie nie traci czasu na głupoty. Co innego stłuczka z radiowozem…Vivat Slovakia, Team Vivat, 2024.

Programistyczny popis

W ten krajobraz nieźle wpasowują się modele postaci – może nie najbrzydsze, ale za to obdarzone fenomenalną sztuczną inteligencją. Przechodnie są panami Bratysławy (zupełnie jak w dzisiejszej Polsce), przekraczają jezdnię, gdzie chcą i kiedy chcą, nie bacząc na samochody, które grzecznie hamują… lub nie. Lecz nawet potrąceni, mieszkańcy miasta wstają jak gdyby nigdy nic i wznawiają marsz przed siebie – albo w drugą stronę, bez różnicy – bez słowa skargi. Tak samo zachowują się, gdy wyprosimy ich z własnego auta, a na celowanie w nich pistoletem cywile reagują z heroiczną obojętnością. W strzelanie do ich wozów też. Czasem też dematerializują się w połowie przejścia dla pieszych.

Równie bystra jest policja. Gdy popełnimy przestępstwo – niezależnie od tego, czy to ludobójstwo, czy stłuczka z radiowozem – znikąd pojawiają się piesi funkcjonariusze z bronią długolufową i wozy, których kierowcy próbują nas rozjechać. Ci ostatni są szczególnie zabójczy, ale łatwo wystrychnąć ich na dudka, chowając się za drzewem (nie zaprogramowano im omijania przeszkód) albo… stając obok radiowozu.

Na pierwszą strzelaninę w ramach fabuły trzeba czekać kilka godzin – nie warto. Przeciwnicy mają zaprogramowane dwa zachowania: nieprzerwane oddawanie ognia stojąc w miejscu lub idąc powoli w linii prostej.Vivat Slovakia, Team Vivat, 2024.

Kierowca nie może się wtedy zdecydować, czy ruszyć do przodu, czy do tyłu, by nas dosięgnąć, więc się zatrzymuje. Wysiąść nie potrafi, więc ewentualnie zaczyna jeździć w kółko. Niestety jest to patowa sytuacja, bo z drugiej strony my nie jesteśmy w stanie ani wysadzić policjanta zza kierownicy, ani go zastrzelić. Auta w Vivat Slovakia nie przestają być kuloodporne, nawet gdy stracą drzwi… czyli w zasadzie po każdym, dowolnie delikatnym otarciu jakiegoś murku.

Kiedy zaś igraszki z policją nam się znudzą i zechcemy zgubić pościg, trzeba dotrzeć do najbliższej budki telefonicznej. Twórcy tej gry nie bawili się w programowanie niczego takiego jak system poszukiwań czy pole widzenia stróżów prawa, z którego trzeba zniknąć (jakiejkolwiek sztucznej inteligencji też trudno się dopatrzeć). Po prostu wciskamy klawisz w pobliżu budki i policja w mgnieniu oka traci nami zainteresowanie – nawet jeśli jakiś maniakalny funkcjonariusz właśnie rozpędzał Skodę, by zetrzeć nas na miazgę.

Nie, ten pan nie kieruje ruchem. Obawiam się, że jego dusza już wróciła do kodu, a z nami zostały tylko niepodatne na kolizje wielokąty.Vivat Slovakia, Team Vivat, 2024.

O co chodzi z tym telefonowaniem w celu odwołania glin? W tym miejscu wypada mi wyjaśnić fabułę Vivat Slovakia. A przynajmniej spróbować, bo część tekstów wyświetla się tylko po słowacku i zrozumiałem z nich piąte przez dziesiąte. Dialogi zaś, choć zangielszczone, mogłem częściowo przespać, gdy delektowałem się gameplayem. W każdym razie chodzi o to, że protagonista to policjant pod przykrywką, udający taksówkarza, by walczyć z zorganizowaną przestępczością. Jest w tym też polityka i draka o jakieś pachnące komunizmem akta z brudami, które nie wiedzieć po co nosiłem z magazynu do samochodu przez dobre pięć minut w jednej z wielu fascynujących misji.

Odkrywanie fabuły w Vivat Slovakia to w przeważającej mierze słuchanie dialogów podczas jazdy samochodem po brzydkim i zbyt dużym mieście z punktu A do B (a potem z B do A) – czyli używanie jedynej mechaniki, która w tej grze jako tako działa. Żeby nie było śmiertelnie nudno, a jedynie nudno, czasem są do tego dorzucane dodatkowe warunki. Na przykład musimy trzymać szyk w formacji, eskortując prezydenta w rządowej kolumnie (mówiłem coś wcześniej o przykrywce?), a jeśli się oddalimy – bo np. na auto gracza działają jakieś prawa fizyki i pod górkę rozpędza się znacznie wolniej – następuje „game over” i powrót na początek długiej trasy.

Misja skradankowa – dokładnie tak okropna, jak sobie wyobrażacie. Kucam tylko dla kurtuazji, w istocie można przebiec tuż obok policjantów i niczego nie usłyszą. Trzeba tylko nie dostać się w światło latarki.Vivat Slovakia, Team Vivat, 2024.

Trzeba przy tym pamiętać o ważnej zasadzie: na misję zawsze przyjeżdżamy swoją taksówką (przynajmniej na początku gry). Nie należy sugerować się samouczkiem, gdy podpowiada, że jako policyjny tajniak możemy przejąć każdy wóz w mieście – jeśli na miejscu rozpoczęcia zadania pojawimy się w samochodzie innym niż ten jeden jedyny (mimo że fabuła go nie wymaga), na ekranie zobaczymy komunikat informujący, że musimy zasuwać z powrotem na drugi koniec Bratysławy i szukać zielonej Skody.

Aha, ponadto należy nie drażnić policji w trakcie misji, tj. przede wszystkim za wszelką cenę unikać kontaktu z radiowozami na drodze – stłuczka z nimi to też automatyczne „game over” (chyba że akurat program nie zarejestruje kolizji). Rozjeżdżać pieszych natomiast można raczej swobodnie.

Ładne kamyczki w kupie nawozu

Wiem, wiem, jestem wobec tej gry okrutny. Już nie muszę dalej dowodzić, że jest słaba… Jak to, zapytacie, tylko „słaba”? Nie kompletnie beznadziejna? Ano nie. Kilka elementów zasługuje na ciepłe słowo.

„Śledź dziennikarza” – ta misja przywołała w mojej głowie „flashbacki” z najgorszych etapów z pierwszych Assassin’s Creedów.Vivat Slovakia, Team Vivat, 2024.

Przede wszystkim „kupił” mnie klimat w Vivat Slovakia. Bratysława z połowy lat 90. przedstawia sobą widoki i polityczny krajobraz bliski sercu każdego Polaka, który żył w tamtych czasach. Szczególnie dotyczy to samochodów – z jednej strony mamy „gruzy” z bloku sowieckiego (z łatwymi do rozpoznania Trabantami czy Skodami), z drugiej na drogach są już regularnie widywane „cacka” sprowadzane z kapitalistycznego Zachodu, takie jak BMW czy Porsche. I niektóre z tych aut czasem prowadzi się nawet nieźle („czasem”, bo mają tendencję do zmieniania modelu jazdy… w trakcie jazdy).

Podoba mi się też to, że twórcy starali się pokazać rzeczywistość dynamicznych przemian w młodej demokracji, z zamiataniem pod dywan brudów z czasów komunizmu, wszechobecną korupcją i biedą spozierającą z okien odrapanych bloków. A ponieważ wszystko to oglądamy z perspektywy policjanta, który służył też w poprzednim ustroju, a teraz nawiązuje kontakty w przestępczym półświatku (niby jako tajniak), całość budzi ciepłe skojarzenia z naszymi kultowymi Psami.

Samochody w Bratysławie czasem wylatują w powietrze. To coś gorszego niż terroryzm – program gubiący się w obliczaniu kolizji przy doczytywaniu obiektów.Vivat Slovakia, Team Vivat, 2024.

Ważnym składnikiem klimatu jest warstwa audio – to chyba najmocniejsza strona Vivat Slovakia. Pomijając liche dźwięki silników czy odgłosy wystrzałów, mamy tu sporo dobrej muzyki i przekonujących audycji radiowych, a także przyjemnie brzmiące dialogi po słowacku. W ogóle imponuje mi, jak bezkompromisowo „słowacka” jest ta gra – chciałbym, żeby powstawało więcej takich „narodowych” projektów – i odbierając ją samymi uszami, nie mam wątpliwości, że twórcy włożyli w nią dużo serca. Niestety, otwarcie oczu wszystko psuje.

Stracona sprawa

Podsumowując – przykro mi to mówić, ale nie robiłbym sobie nadziei na to, że Vivat Slovakia kiedykolwiek wyjdzie z wczesnego dostępu jako porządna gra. Twórcy musieliby de facto zrobić ją od nowa, odbywszy uprzednio długi kurs projektowania rozgrywki, skryptowania misji czy programowania sztucznej inteligencji. Bez tego ich dzieło pozostanie pozycją nudną, męczącą i wprost śmiechu wartą.

Z powodu tych pudeł powstało nieliche zamieszanie na najwyższych szczeblach władzy – a ja nawet nie zrozumiałem, dlaczego je targam, bo byłem zajęty walką ze sterowaniem.Vivat Slovakia, Team Vivat, 2024.

Dlaczego zatem Vivat Slovakia ma aż prawie 70% pozytywnych recenzji na Steamie? Wielu graczy oczywiście zastosowało taryfę ulgową ze względu na wczesny dostęp. Oprócz tego podejrzewam, że zachodzi tutaj powtórka z sytuacji, w której byliśmy my, Polacy, w latach 90. – też mieliśmy tendencję do przymykania oko na niedoróbki ojczystych gier, przesłaniając je dumą, że w naszych stronach wreszcie powstają gry światowej rangi (zwłaszcza gdy miały polski charakter).

Jednak przykra prawda jest taka, że Vivat Slovakia to bardzo słaba gra. Życzę jej twórcom jak najlepiej i mam nadzieję, że doświadczenie wyniesione z tego projektu przekują kiedyś w coś znacznie lepszego – ale nie zachęcam nikogo do finansowania nauki dewelopera własnymi pieniędzmi. Zwłaszcza gdy jego dzieło kosztuje przeszło 100 zł.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej